Oddanie czci i wspomnienia
  • Powrót do menu ODDANIE czci i wspomnienia
  • Relacja z podróży wspomnień odbytej w czerwcu 2009 r.

    Podróżj na miesca Oflagów IID I II b, 59 później.

    Olivier Lenormand pracuje z Etienneem Jacheet od 9 lat. Mieli oni wiele okazji do rozmów o powziętych przez Etienne'a poszukiwaniach na temat obozów jenieckich dla oficerów podczas II wojny światowej. Ze swojej strony, Olivier posiadła notatki swojego ojca, który by wtedy dzieckiem ale, który po upływie 60 lat wciąż zachował żywe wspomnienia z tego okresu. Jego wujek przebywał wtedy w Niemczech, jednak nigdy się o tym nie rozmawiało. Dowiadując się, że Etienne powraca w tym roku do Polski, Olivier poprosił by mógł mu towarzyszyć. Odwiedził on już ten kraj w 1991 roku, podczas szkolnej wycieczki i był ciekawy postępu jaki nastąpił w ciągu ostatnich 18 lat. Andree Chapelle, żona francuskiego oficera, Fernanda Chapelle, jeńca Oflagu IID, potem IIB, chciała zobaczyć obozy, w których jej mąż spędził 5 lat niewoli, między 27 a 32 rokiem życia. Andree towarzyszyła im w podróży, w towarzystwie córki, Christine Legoux. Fernand Chapelle nie opowiadał jej i dzieciom o latach spędzonych w niewoli, jak wielu innych jeńców. Jego wspomnienia odeszły razem z nim.

    Kilka informacji które posiadała Andree'a pochodziło z kilku setek listów, jakie jej przyjaciel, potem narzeczony, wysłał jej w ciągu tych 5 lat. Tak, Andreea i Fernand zaręczyli się listownie. Wyznali sobie miłość w listach czytanych przez cenzurę…listach pisanych przymusowo czarnym ołówkiem, by ułatwić pracę cenzorów: dzięki czemu bez trudu mogli zgumkować te paragrafy, które wydawały im się podejrzane. Czy często gumkowali treść listów, w których mężczyzna i kobieta lepiej się poznają i marzą o lepszych dniach? Kilka lat po odejściu męża, pisząc pamiętnik, Andree'a przeczytała jeszcze raz wszystkie listy i skontaktowała się z naszym Stowarzyszeniem. Jej wnuki, domagając się wspomnień z okresu wojny, zachęciły ją do odbycia podróży do Oflagu IID i IIB z Christine. Tak więc wspólnie wyruszyliśmy z Etienne'em Jacheet do Polski.

    Dlaczego Polska? Oflagi IID i IIB znajdowały się w Niemczech do 1945 roku. Jednak tereny te przyznano Polsce po 1945 roku. Nasz pierwszy etap to podróż do Szczecina, gdzie spotykamy się z doktorem Bolesławem Pawłowskim, który będzie nam towarzyszyć. Bolek to neurolog na emeryturze; świetnie mówi po francusku, dobrze zna Etienne'a i jego pracę na rzecz zachowania pamięci o tych 5 latach niewoli francuskich oficerów w Oflagu IIB i IIB. Po drodze Etienne pokazuje nam stodołę, w której spali pewnej nocy francuscy jeńcyy podczas ich pieszego marszu z jednego do drugiego Oflagu. Budynek ten wchodzi w skład wielkiego przedsiębiorstwa rolniczego, które istniało również wtedy. Przyjeżdżamy do Bornego Sulinowa gdzie znajduje się Oflag IID (liczba II oznacza po niemiecku wojskowy region numer 2 a litery A,B,C, lub D-obozy). Spotykamy się z kapitanem Adamem Suchowieckim, odpowiedzialnym za relacje z koszarami w Choszcznie. Adam będzie nam towarzyszyć podczas całego naszego pobytu. On również zna Etiennea, i to od 10 lat. Okolica jest piękna. Krajobraz składa się z lasów, pól i licznych jezior.

    Przy drogach rosną piękne lipy. W maju 2009r., słońce świeci, roślinność jest bujna, słychać śpiew licznych ptaków(które maja swoje gniazda na drzewach).Błogi spokój. Olivier i Etienne poszli poszukać bobrów żyjących w pobliskim jeziorze, obok Oflagu. Widzieli już ich żeremie, ale nie widzieli samych bobrów. Ledwo ośmielamy się powiedzieć, że miejsce musiało być przyjemne.Trudno sobie wyobrazić tę okolicę bez roślinności i drzew, które dziś porastają to miejsce. Charles Coutelier, w dzienniku Paris Soir z 18 lipca 1941r., w artykule zatytułowanym ''Spędzę jeden dzień z tymi z Oflagu IID'' napisał: Obóz powstał na szerokiej , piaszczystej płaszczyźnie, otoczonej przez sosny;wiatry smagają baraki. Fernand Chapelle, blok IV, (ojciec Etiennea Jacheet mieszka w bloku III)napisał do Adree'i: ''Oflag IID to teren otoczony przez druty, nadzorowany przez wieżyczki strażnicze i podzielony na 4 bloki , w których mieści się od 10 do 20 baraków z desek, z przeciekającym dachem. Na zewnątrz kłody by nie zapadać się w błocie kiedy pada''. Zwiedzamy miejsce Oflagu IID w towarzystwie leśnika, który prowadzi poszukiwania i opublikował książkę o tym obozie. Pokazuje on nam granice obozu, wejście, rozmieszczenie niektórych baraków, próg kaplicy. Pozostało już tylko kilka cegieł, z tego co kiedyś było kominem i wielka ilość drutu kolczastego. Namacalne emocje. Roger Ikor (blok III) napisał w swojej książce ''Ten jeden raz posłuchaj mnie dziecko''; Oczywiście druty kolczaste były na zewnątrz, gęste, wysokie, normalne w takich miejscach. Ale wewnątrz obozu, oddzielając bloki od siebie, wznosiły się inne bariery z drutu, nie do przebycia. Tak niewiarygodne jak to się wydawało, było nam zabronione kontaktować się między blokami poprzez te ogrodzenie; strażnicy bardzo tego pilnowali.

    Jest możliwe by wyobrazić sobie Oflag: z powodu naturalnej pochyłości terenu, baraki były budowane rzędami, jak na schodach, jedne wyżej od innych. Następnie udajemy się na rosyjski cmentarz oddalony o kilkadziesiąt metrów od Oflagu, wzdłuż bloku IV. Etienne mówi nam, że jest tu pochowanych 11 tysięcy Rosjan. Olivier myśli o amerykańskim cmentarzu w Colleville s/mer, który dobrze zna ponieważ leży on o 20 km od miejscowości, w której mieszkają jego rodzice. Tymczasem tutaj, obok tego Oflagu IID, ci rosyjscy żołnierze, zabici przez Niemców, wydaja się być zapomnieni przez swoją ojczyznę: brak memoriału, brak alejek, wszystko zagubione w lesie od 65 lat. Jedynie brzozowe krzyże ustawione w tym miejscu ratują ich od zapomnienia. W drodze do Choszczna (Oflag IIB) zwiedzamy w Woldenberg muzeum poświęcone pamięci polskich jeńców Oflagu IIC. To wyjątkowe muzeum: przybliża nam jenieckie życie, działalność i rozrywki, baraki, rozlokowanie jenieckich obozów w Niemczech nazistowskich. Po wizycie w Bornym Sulinowie wszystko się układa na swoje miejsce. Z jakiego powodu ta wymiana więźniów? Na prośbę Petain? Z powodu ucieczek? W każdym razie, dzieci tych polskich i francuskich jeńców pracują wspólnie by zachować o nich pamięć. Wszyscy, Etienne, Adam, Bolek,leśniczy Skowronek, polskie wojsko, zrozumieli, że musimy wspólnie dbać o te miejsca i związaną z nimi pamięć.

    Uczestniczymy, 1 czerwca 2009r. w konferencji na temat francuskich i polskich żołnierzy przetrzymywanych w Oflagach na Pomorzu, zorganizowanej przez liceum z Choszczna, w obecności uczniów, nauczycieli i innych gości interesujących się tym okresem. Etienne Jacheet jest jednym z przemawiających. Pewien mówca pokazuje nam nieznane dotąd zdjęcia zrobione w obozie IID podczas pogrzebu pewnego francuskiego oficera. W centrum Choszczna postawiono pomnik ku pamięci jeńców Oflagu . Przy wejściu do miejskiej kaplicy zostaje umiesczona tablica upamiętniająca, taka sama jaka znajduje się na drzwiach Oflagu w Bornym Sulinowie. Budynki Oflagu IIB są obecnie wykorzystywane przez polską armię, pułk artylerii króla Władysława IV. Zostajemy bardzo miło przyjęci przez pułkownika Tomasza Piotrowskiego, który oprowadza nas po koszarach i muzeum.

    Andree Chapelle składa wieniec na pomniku poświęconym jeńcom Oflagu IIB,przy którym powiewa polska flaga pułku króla Władysława IV i francuska. Budynki wydają się niezmienione przez te wszystkie lata: 4 budynki, każdy przypadający na inny blok, ogrodzenie z drutu kolczastego. Podłoga na korytarzach jest wyłożona kafelkami. Roger Ikor dobrze oddaje nasze wrażenia pisząc: ''żałujemy przestrzeni Bornego Sulinowa mimo panującej tam nędzy,ale tutejsze kwatery były bez porównania wygodniejsze i bardziej cywilizowane niż w Bornym.. .schody-po 2 latach nie pamiętaliśmy nawet o takim słowie.Mineły 2 lata od kiedy widziano nas po raz ostatni.. 5 lat życia, 5 lat młodości, 5 lat zamknięcia, 5 lat przymusowych rozrywek, 5 lat bez pracy, bez miłości, bez odkrywania, bez tworzenia, 5 straconych lat''... Te wszystkie osoby, które straciły 5 lat życia w Oflagach zasługują aby przyszłe pokolenia kontynuowały pracę na rzecz ożywiania tych wspomnień by nigdy nie doprowadzić do podobnych wydarzeń. Tego właśnie nauczyła nas ta podróż, ale jeszcze: że w tym przedsięwzięciu nie jesteśmy sami, współpracujemy z Polakami, Bolkiem ,Adamem, leśniczym Skowronkiem, pułkownikiem Piotrowskim i wszystkimi innymi, którzy zaangażowali się w ten projekt. Dziękujemy wszystkim, Etienne'owie Jacheet, Stowarzyszeniu Pamięci Oflagów IID-IIB i naszym polskim przyjaciołom za pozwolenie nam na przebycie tej drogi z przeszłosci do przyszłości.

    Christine Legoux i Olivier Lenormand czerwiec 2009r.

    Relacja z podróży wspomnień odbytej we wrześniu 2009r.

    Podróż na Pomorze-16-20 września 2009r.

    W odpowiedzi na zaproszenie dyrektora liceum w Bornym Sulinowie oraz władz miejskich na inaugurację nadania szkole imienia Bohaterów Oflagu IID, włączyliśmy tę uroczystość do planu wyjazdu śladami naszych ojców, jeńców obozów na Pomorzu w Oflagach IID i IIB. Lotnisko w Orly, wylot o 7:30, lądowanie w Berlinie o 9:30, do Szczecina docieramy na 13:00. Jesteśmy już w Polsce i delektujemy się krajobrazem przemierzając wspaniałe lasy skąpane w słońcu. Spędzamy miło czas w podróży samochodem z Belina do Szczecina, lepiej się poznając. Mały postój w Grunberg pozwala nam na odkrycie tego zachwycającego miasteczka gdzie nasi ojcowie mieli przystanek podczas wielkiego marszu Choszczno-Soest, od stycznia do marca 1945 roku.Miasteczko zachwyca nas wiejskim urokiem ogrzanym leniwym wrześniowym słońcem. Wszystko się zieleni i świeci, panuje spokój, kilku mieszkańców przechodzi obok nas idąc na obiad.

    Nie wiedzą nic o tych dniach lutego 1945roku kiedy kilka tysięcy francuskich oficerów, w kolumnach otoczonych przez niemieckich żołnierzy, miało postój na nocleg w hangarach i budynkach wielkiej fermy, w centrum miasta. Wydaje się ,że niewiele się zmieniło. Próbujemy sobie wyobrazić tych wszystkich ludzi, zmęczonych, wygodzonych, szukających schronienia przed dotkliwym, 45 stopniowym mrozem tej zimy. W parku, za wielką budowlą, byłym mieszkaniem kasztelana miasteczka, dominuje wielki buk , niemy świadek tych kart historii, w których głównymi aktorami byli ci żołnierze. W Szczecinie zatrzymujemy się u Pana Bolesława Pawłowskiego, przyjaciela Pastwa Jacheet, byłego pułkownika AK( polskiego ruchu oporu z II wojny światowej), który serdecznie nas gości. Flaga francuska powiewa w jego ogródku. Bolek zaprasza nas do restauracji. Po powrocie mamy okazję lepiej poznać tego 86-letniego Pana, wciąż pełnego energii i zaangażowanego w działalnośc jego kolegów z AK.

    Dowiadujemy się od niego, że następnego dnia jest zaproszony na ważną ceremonię upamiętniającą masakrę polskich oficerów w Katyniu przez wojsko sowieckie. Wyruszamy do Bornego Sulinowa gdzie docieramy o 17:30. Podróż jest bardzo przyjemna ze względu na piękne widoki: lasy sosnowe i bukowe, brzozy, pojawiające się to z jednej, to z drugiej strony jeziora z pływającymi po nich kaczkami czy łabędziami. Potem lasy ustępują wielkim pagórkowatym przestrzeniom i polom. Często widzimy łanie czy sarny. Wszędzie widać pozostałośłci po wielkim zlodowaceniu. Na wsiach domy zachowały germańską architekturę, są masywne i prostokątne, szerokie i wysokie.Wiele z nich wydaje się odrestaurowanych, otaczają je ładne ogródki. Na licznych słupach elektrycznych widać gniazda bocianów. Miasteczko Borne Sulinowo również nas zachwyca. Położone na skraju lasu, z drogami , wzdłuż których rosną sosny i tam, znów mamy to wrażenie pokoju, spokoju, piękna, bliskość natury, Jak można sobie wyobrazić w takim otoczeniu tłumy niemieckich żołnierzy zebranych w koszarach, dziś wyremontowanych i odnowionych , by brać udział w manewrach szykując się do wojny? Potrzebujemy dużo czasu by usunąć sprzed oczu ten kontekst wojskowy i dostrzec piękno tego miejsca ,wymarzonego wprost do odpoczynku, spacerów, polowań czy łowienia ryb. Nasz hotel jest wspaniały, leży nad jeziorem, gdzie zacumowało kilka statków. Po szybkim rozpakowaniu w pokojach, jesteśmy oczekiwani na kolacji, podczas której poznajemy Panią burmistrz, radnego, Dariusza Czerniawskiego i dyrektora liceum. zapala znicz-według polskiej tradycji-wsłuchując się w dzwięki Marsylianki. Moment jest szczególnie wzruszający. Straż leśna rozpoczyna ceremonię przemówieniem, tłumacząc kontekst historyczny tego obozu, którego ruiny są dziś prawie niewidoczne: resztki bruku znaczą stację kolejową. Musimy pójść głębiej w las, co zrobimy pojutrze, by odkryć prawdziwe ślady rozmieszczenia bloków. Tutaj znów trzeba podkreślić kontrast między pięknem tego lasu, zza którego wyłania się jezioro i leśne dróżki z białego piasku a różnymi relacjami opowiadającymi historię tego Oflagu, w którym przebywało 3000 oficerów, na początku francuskich-do maja 1942roku, potem polskich-do 1945roku. Piękno tych miejsc zderza się ze smutkiem nieodległej przeszłości, wygnaniem, niewolą, pozbawieniem praw i wolności tych wszystkich przebywających tu ludzi. Uroczystość przenosi się do lasu, koło krzyża, na którym głowa Chrystusa jest otoczona koroną z drutu kolczastego. Znajdujemy się niedaleko rosyjskiego cmentarza, na którym ustawiono liczne drewniane krzyże. Etienne nam tłumaczy, że niedaleko francuskiego Oflagu istniał również obóz dla żołnierzy sowieckich, którzy głodzeni przez Niemców byli traktowani jak bydło.(Stalin nie podpisał Konwencji Genewskiej). Francuscy jeńcy byli naocznymi świadkami grzebania w lesie tych więźniów.

    To Polacy ,w latach 2003-2004, podjęli się tej niewyobrażalnej pracy otwierając doły by ustalić liczbę wszystkich ofiar i godnie je pochować. Następuje złożenie wieńców, za każdym razem niesionych przez uczniów liceum i osobistości z miasta. W południe wracamy do Bornego i licznie uczestniczymy w ceremoniach w liceum. Na scenie sali spektakli dekoracja z kawaków drzew sosen i brzóz, symbolizująca blok Oflagu. Uroczystość jest pełna doniosłych i wzruszających momentów; liczne przemówienia, głos zabierają przedstawiciele miejskiej władzy, jak i Etienne, którego dyskurs jest tłumaczony na bieżąco przez tłumacza, nauczyciela z sąsiedniego liceum.

    Po wielu świadectwach byłych członków AK, dzieci polskich oficerów przetrzymywanych w niewoli, następuje wymiana prezentów i wystawienie przez uczniów liceum pięknej sztuki. Licealiści, ubrani w żołnierskie mundury, przedstawiają codzienne życie jeńców: przybycie poczty, różne aktywności, sport, teatr, pieśni, poezje i muzykę. Młode dziewczyny deklamują sonety, poematy, przypominają tańce. Dwie z nich przepięknie grają kawałek ''Czterech pór roku'' Vivaldiego na skrzypcach i wiolonczeli. To wielki moment, który podkreśla w jakim stopniu miejskie władze chciały pokazać ich zaangażowanie w utrwalanie pamięci o tych tragicznych dniach w ich i naszej historii. Profesjonalizm nauczycieli, praca wykonana przez uczniów, zaangażowanie dyrektora..tak by wszyscy uczestnicy tej ceremonii odczuli wagę spotkania. Nasza obecność była oczekiwana i nasze uczestnictwo mile widziane. Mimo godzin popołudniowym, uroczystości wciąż trwają. Zostało jeszcze odsłonięcie pamiątkowej tablicy zawieszonej na murach szkoły, posadzenie trzech drzew przez byłych jeńców lub ich rodziny, zwiedzanie licznych sal liceum przekształconych w muzeum z wystawa zdjęć, listów, przedmiotów i różnych dokumentów pochodzących z Oflagu. W końcu jesteśmy zaproszeni do udania się do byłego szpitala miejskiego, przekształconego w dom starości. Tam czeka na nas kolacja na 50 gości. Pod koniec posiłku, ostatnia interwencja naszej grupy by zaproponować nawiązanie współpracy między tą szkołą a francuskim liceum i przede wszystkim nawiązanie kontaktów z centrum Unesco w Polsce, dając w ten sposób szansę uczniom by poznali wartości, o które walczy ta organizacja, jak pokój i prawa czowieka.

    Nasz wieczór w hotelu przeciąga się przez rozmowy z Dariuszem Czerniawskim, który posiada liczne fotografie, które chce nam pokazać. Pewna polska para, która przybyła spcjalnie na tę uroczystość, również chce nam pokazać dokumenty dotyczące życia ich ojca w Oflagu. Odkrywamy , że koniec wojny nie oznaczał jednoznacznego powrotu polskich jeńców do domu. Okupacja sowiecka zatrzymała niektórych oficerów daleko od ich rodzin. Dopiero 10 lub 15 lat później niektórzy z nich w końcu powrócili! Opuszczamy Borne Sulinowo o 8 rano następnego dnia. Kolejny etap naszej podróży czeka na nas kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Choszcznie, byłym mieście Arnswald, gdzie znajdował się Oflag IIB. To do tego Oflagu zostali skierowani francuscy oficerowie z obozu IID w maju 1942 roku, mijając po drodze polskich jeńców. Wspólna historia naszych dwóch państw, których 3000 pokonanych oficerów dzieliło tę samą niewolę podczas tych lat wojny.

    Od naszego przybycia pod koniec ranka, jesteśmy przyjęci w miejskim liceum gdzie czeka na nas Gabriella, nauczyciel francuskiego, która będzie naszym tłumaczem przed klasą młodych dziewcząt i chłopców, którzy uczęszczają do profilowanego liceum by następnie pracować w wojsku, policji czy straży pożarnej. Etienne przemawia do nich tłumacząc historię Oflagu IIB w kontekście II wojny światowej. Publiczność słucha uważnie, jednak nie ma interakcji, niewielu z nich zna szczegóły z porażki w 1940 roku. Kilka osób wydaje się widzieć coś na temat tego konfliktu.Niestety nie mamy czasu by zadać kilka pytań dotyczących ich programu edukacji. Już jest piątkowe południe co oznacza, że uczniowie opuszczają szkołę i wracają do domu na weekend. Nam zostaje podany wyśmienity obiad podczas którego rozmawiamy z Gabriellą i kapitanem Malek, którzy będą naszymi przewodnikami tego popołudnia. Przed opuszczeniem szkoły, zostawiamy tam ważną dokumentacje Unesco i wyjaśniamy dyrektorowi zalety współpracy z francuskim liceum by stworzyć wspólne projekty edukacyjne na rzecz pokoju i pamięci. O 14 udajemy się do Woldenberg by zwiedzić muzeum Oflagu IIC, umieszczone w byłym, odrestaurowanym bloku tego obozu.

    Muzeum jest kompletne i prezentuje zbiór dokumentów, przedmiotów, zdjęć ilustrujących życie tego oflagu. Szkoda że nie ma tłumaczenia wszystkich tych notatek. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego co to było za życie, ale czujemy niedosyt bo chcielibyśmy zadać tyle pytań aby zrozumieć i nauczyć się więcej. Jutro rano będziemy mogli zwiedzić koszary polskie które mieszczą się w byłych budynkach koszar niemieckich i blokach 1,2,3,4 Oflagu IIB, w których żyli nasi ojcowie. Kapitan Malek nas prowadzi. Jesteśmy zdziwieni ciszą i spokojem. Sobota: koszary wydają się puste. Nikogo nie spotykamy oprócz żonierza na staży przy wejściu. Etienne jest zawiedziony. Msza się nie odbyła ponieważ ksiądz nie przyjechał. Odczuwamy silne emocje podczas składania wiązanki przed pomnikiem upamiętniającym obecność w tym miejscu oficerów francuskich. Etienne nam tłumaczy gdzie znajdowało się wejście do obozu, gdzie stała kaplica, jak przebiegały apele, które gromadziły 3000 oficerów każdego ranka na podwórzu. Przechodzimy koło każdego bloku: III-gdzie mieszkał mój ojciec , II gdzie mieszkał ojciec Michele, i w końcu I gdzie mieszkał ojciec Etienne'a . Spoglądamy na okna należące do ich pokoi. Widzę okno pokoju 324, pokoju mojego ojca, znajdujące się na 3 piętrze za wielkim… Wsłuchuję się w ciszę i staram się wyobrazić ich życie w oparciu o listy mojego ojca, które właśnie odkrywam...Wchodząc do bloku IV by zwiedzić muzeum, widzimy wielkie korytarze, schody, zejścia do piwnic...

    Najmniejszy głos roznosi się po pomieszczeniu. Łatwo wyobrazić sobie hałas wywoływany przez 700 ludzi mieszkających razem dzień i noc w każdym z tych budynków. W głębi podwórka znajduje się budynek, który służył za kaplicę i salę spektakli. To tam odbywały się msze i wystawiano sztuki teatralne. Oczywiście, ten Oflag to dawne koszary i z tego powodu francuscy oficerowie korzystali z minimum komfortu w porównaniu do tych, którzy żyli w drewnianych barakach. Ale to zamknięcie, wysokie mury, druty kolczaste, psy, strażnicy i betonowe podwórze dla 3000 ludzi zmuszonych do wspólnego życia podczas wielu miesięcy, w oczekiwaniu na listy od rodzin lub szczęśliwe zakończenie niewoli, na które trzeba było długo czekać , było nie do zniesienia. Opuszczamy koszary w Choszcznie i wracamy do Bornego Sulinowa by lepiej przyjrzeć się miejscu po byłym Oflagu. Mamy 4 godziny przed powrotem do Szczecina. W lesie spotykamy się z Dariuszem, który chce nam towarzyszyć i służyć informacjami. Długo rozmawia z Etienne'em i informuje nas o miejskich projektach by nadać obozowi statut dziedzictwa. Odbywamy długi spacer w tym lesie, który zarasta ruiny baraków Oflagu IID. Na ziemi, łatwo znajdujemy ślady świadczące o rozmieszczeniu różnych bloków: przewróconą ziemię?, resztki cegieł, skorupy naczyń, miejsca przeznaczone na paleniska i inne przedmioty. Mimo tak długiego upływu czasu, nie zakończono jeszcze wszystkich prac wykopaliskowych na terenie obozu.

    Oczywiście las porósł to miejsce, jednak to tu, to tam można zauważyć pozostałości po umywalce, betonowe bloki, bruk…. Zanim opuścimy to miejsce Dariusz zaprasza nas do odśpiewania Marsylianki przed pomnikiem Andre RABINA.: ciężko powstrzymać łzy wzruszenia. Opuszczamy Borne Sulinowo o 16 po 2 krótkich przystankach przy jeziorze gdzie czasami kąpali się jeńcy, potem przed małym dworcem, ostatnim przystankiem przed dotarciem do obozu. Szczecin:18:00, wracamy do przyjaciela Etienne'a i Beatrice. Nasz gospodarz, Bolesław Pawłowski czeka na nas i wspólnie przygotowujemy kolację. Wymieniamy się naszymi przeżyciami i spostrzeżeniami z tej podróży. Następnego ranka opuszczamy Bolesława i udajemy się na lotnisko w Belinie skąd lecimy do Paryża. Emocje, gościnność, sympatia, szacunek i przyjaźń znaczyły całą naszą podróż i krótki pobyt na Pomorzu, już teraz tak odległym a jednocześnie tak bliskim. Nasi polscy przyjaciele powitali nas z uprzejmością i życzliwością i udowodnili nam , jeśli niektórzy mieli wątpliwości, że te smutne strony naszej wspólnej historii wpisują się dziś w Europę, która zmierza powoli w stronę pokoju.

    Marie-Claude ANGOT 5 października 2009 roku Dziękuję serdecznie Etienne'owi Jacheet za zaproszenie mnie do uczestniczenia w tej podróży i za przewodnictwo po meandrach wspólnej historii naszych ojców. Z wielkimi emocjami odkryłam Borne Sulinowo, jego delikatne piaski i lasy; Choszczno: zimne koszary gdzie można wyobrazić sobie odgłos butów; Grunberg: i fermę, etap z 5 na 6 lutego 195roku. Mój ojciec wspominał wielokrotnie tę nazwę w swoim notatniku, wzruszającym dzienniku z długiego marszu z Choszczna do Soest, rozpoczętego 29 stycznia 1945roku.Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłam, że Marie-Claude posiada taki sam zeszyt-pamiętnik jej ojca. Dodatkowo mieliśmy szczęście zobaczyć podobny egzemplarz na wystawie w muzeum Oflagu IIC gdzie przebywali jedynie polscy oficerowie! Te wszystkie identyczne notatniki zostały wysłane w 1944 roku przez komitet pomocy jeńcom wojennym z Genewy. Równie silnym przeżyciem było odkrycie rozmieszczenia bloków Oflagu IID, znalezienie fragmentu fajansu w kobaltowym kolorze, noszący stempel ''Hamage Nord'' .Był to typowy motyw ceramiki z ''ST Armand-Hamage Nord'', zamkniętej w 1952 roku. Dowód rzeczowy, że pewien francuski oficer otrzymał tu paczkę prawdopodobnie pochodzącą z północy Francji. Ale dla mnie, najbardziej wzruszającą moment miał miejsce w Bornym Sulinowie:19 września, kiedy śpiewaliśmy Marsyliankę, zdałam sobie sprawę, że 69 lat wcześniej, mój ojciec, mając 28 lat, przebywał w tym miejscu jako jeniec wojenny i że musieliśmy czekać 5 lat by się poznać. W ciągu tych ciemnych lat, nasi ojcowie nawet nie przeczuwali, że kiedyś powrócą do tych miejsc ich dzieci , śpiewając hymn. Podczas tej podróży wspomnień wspólnie dzieliliśmy emocje. Zostaliśmy przyjęci z nieprawdopodobnym żarem przez naszych polskich przyjaciół, których jeszcze nie znaliśmy, dzięki Etienne'owi, który nawiązał liczne, głębokie przyjaźnie podczas swych licznych pobytów na Pomorzu. Poznać się, zrozumieć, wzajemnie się szanować, to najlepsza droga by zbudować trwały pokój i jesteśmy dumni, że jesteśmy częścią tej wielkiej Europy.

    Michèle CAUCHETEUR 3 październik 2009 r.